środa, 2 grudnia 2009

Przychodzi Paw do rzeźnika


Do tej pory, by osiągnąć taki imidż trzeba było przez sześć lat studiować na Akademii Medycznej, następnie zatrudnić się w ubogim szpitalu powiatowym, znienawidzić pacjentów i odkryć w sobie pasję do recyclingu, przerabiając fartuch na garsonkę, a zdechłego kota na buty.

Dziś nikt nie ma czasu na takie wyrzeczenia, więc wystarczy przez jakiś czas popracować w sklepie mięsnym (biały kitel, czarny marker do cen i ust oraz czepek ochronny, który pomaga wyrzeźbić stylową fryzurę, dostajesz w gratisie). Ewentualnie w telewizji publicznej. I tu i tam często się udaje, że salceson, pasztetowa i kaszanka to danie wykwintne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz